Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamiast do góry w swoich praw obronie
Podnosić czoła! W służalstwie prostackiem
Szliśmy pracować na obcym zagonie,
Swój znieważając pluciem świętokradzkiem;
I tak pod razem dziejowej maczugi
Zeszliśmy na ostatnie, na najlichsze sługi...

I zapadliśmy w ciężki sen zimowy,
Głusi na okrzyk szlachetnych rycerzy,
Co z walk zamętu wychylają głowy,
W wieniec odwagi przystrojone świeży!
A gdy się zdarzy, że te snu okowy
Przetnie nam odgłos wojennych puklerzy,
Wstajemy gnuśni, przecieramy oczy,
A z piersi nam, jak kamień, przekleństwo się toczy...

I przeklinamy z całą słów nagością
Onych helotów, spodlonych niewolą,
To, co chce zadać kres dziejowym złościom,
Co w życiu ludów jest ożywczą solą;
To, co zgotować pragnie naszym kościom,
Tułaczą dzisiaj połamanym dolą,
Grób w własnej ziemi; to, co w imię nieba
Dla wszystkich w równej części rozdziela kęs chleba...

Ale od dzisiaj snać będzie inaczéj!
Patrz! jakie tłumy garną się wokoło
Twej trumny, wieszczu! bez piętna rozpaczy,
Ze łzą — wesela: Wesoło! wesoło!
Patrz! jak się rusza ten zastęp wieśniaczy
W imię Twej pieśni! jak podnosi czoło!
Snać mu się w piersiach wielka siła rodzi,
Jak chciałeś, ostateczny snać zeń głos wychodzi!...
 
O arcymistrzu! wracasz w nasze progi
A z tobą razem snać twa pieśń powraca