Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak oni nieraz w nawałnic godzinie
Nieśli hymn zbawczy po śmierci krainie.

Patrzcie ich rodzic, gdy wszystkie narodu
Strącono bóstwa, największej świętości,
Pieśni rodzimej, wzniósł kościół! W zawodu
Strasznym zamęcie, kiedy rozpacz w gości
Przybyła do nas, gdy ugięto głowy
Z żalu nad stratą tylu drogich włości,
On nam wskazywał, że w burzy gromowéj
Został nietknięty skarb ojczystej mowy.

To też dopóki wrogi los nie złamie
Ostatniej naszych przybytków kolumny,
Dopóki życia nieśmiertelne znamię,
Nasz język święty, nie zejdzie do trumny,
Póki dźwięk jego będzie wieszczył brzaski
Nowego jutra, potem wielbił dumny
Dzień ów słonecznej wybawienia łaski,
Póty żyć będzie histrio — Bogusławski!