A z daleka, od tej ziemi,
Skąd szedł z skrzydły zranionemi,
Cichy wiatr zawiewa,
Cicho szumią drzewa —
Ach! jak mu żal! jak żal!
Zmilknij, wietrze! milczcie, jodły!
Inne szlaki mnie tu wiodły,
Inne mnie tu gnały loty
W kraj promienny, w kraj ten złoty!
Łódź ma płynie w żar, w promienie,
W słodkiej tonę kantilenie —
Pal się, blasku, pal!
Tam niech krwawe gorą zorze,
Niech zagony nędza orze,
Niech się zgliszcze w słup rozdymi,
Przeczerwony, przeolbrzymi,
Tutaj w złotne znów opony
Cyprys tuli się stęskniony,
Pinie tu swą głowę
Tulą w sny różowe...
Skier spływają ametysty
Na półmroków smug srebrzysty,
A ty, wierzbo moja stara,
Czyś ty mara, czy nie mara?
Skąd się wzięłaś w tej godzinie
Wśród cyprysy i wśród pinie?
Skąd się wzięłaś na te drogi,
Gdzie rozwiewne, białe togi
W elizejską płyną dal?
Skąd się wzięłaś, wierzbo siwa,
Na te czary, na te dziwa —
Ach! jak mi żal! jak żal!...
Panie! dałeś mi stygmaty,
Że się mogę wznieść nad światy
I w błękitnej duchów ciszy
Pukać do twych wrót.
Niech się spełni cud!
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/271
Ta strona została uwierzytelniona.