Ku migotliwym sklepieniom,
I oto znowu się zjawia
W koronie róż, w wieńcu kędziorów,
Główka znajoma,
I znowu ku mnie
Zwróci się płomień
Tych czarnych oczu, tych niezapomnianych,
Lecz pełnych smętku, pełnych przebaczenia...
Ty byłaś, ty, Maryetto,
Ty z grzesznych dzieci
Najcudowniejsza, najlepsza!
Perło błyszcząca
W onej kałuży,
Którą źli, równie, jak dobrzy,
Żądnie całują —
W tej ukochanej naokół,
W tej przeklinanej naokół
Ziemskiej kałuży!
Ty, której niegdyś
Tak pożądałem gorąco
I którą niegdyś zamknąłem
Ach! w tak gorące ramiona,
Że serce młode,
Że twe wiośniane, uśmiechnięte serce
Nie mogło mnie nigdy obdarzyć
Miłością czystą i wieczną,
Mnie, marzyciela,
Zagubionego w kaprysach...
Od onych godzin,
W których zamknęłaś mnie w sieci
Swych czarów złudnych,
Lat-ci niewiele minęło,
Ale lat suchych i nudnych,
A oto znowu jawisz się przedemną
W oślepiającej piękności
I żar gasnących rozbudzasz płomieni!
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/302
Ta strona została uwierzytelniona.