Myślałem wówczas: Stworzeni,
Widać, byliśmy dla siebie,
Albowiem ty marzycielem,
Choć był chimerą zatruty,
Nie pogardziłaś, nie!
Pozostaw sercu, aż złamie się,
Urok, z ułudy wysnuty.
Mijały suche
I nudne lata,
Ja znów przebiegłem
Szeroki świat —
Mogłem przytłumić
Mych myśli żar,
Ale zagasić — przenigdy!...
Niejedno, niejedno
Zostało jeszcze w pamięci!
O Maryetto, twój widok
Przyniósł mi jasne wspomnienie
Onego miasta północy
I twojej pięknej komnatki —
Ciepłe, jak wówczas, gdy nocą
Całował okna twe śnieg,
A tak przyjemne, jak wówczas, gdy w oknie
Ostatnie gasły polanka,
A drżący lampy promyczek
Twarz rozanielał ci zbladłą;
Słodkie, jak wówczas, gdy w twem łóżku białem
Do przyjaciela, żądnego ukojeń,
Twoje urocze lepiły się członki,
A twój dziecięcy, rozkoszny rozhowor
Poprzez zepsucia otchłanie
Ludzkiego serca dawał mi poznanie.
Siła twojego ramienia
Na mnie opada —
I jam przykuty — —
Żem mimo tego wspomnienia
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.3.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.