Ta strona została uwierzytelniona.
I.
WIDZENIE.
W cieniu liści, splecionych w arkadę,
Nad jeziora mojego błękitem
Spoczywałem samotny.
Słońce krwawą rozlało kaskadę,
Umierając z młodzieńczym zachwytem,
A w odzieniu, z mgieł sinych uszytem,
Duchy zmierzchu, senliwe i blade,
Wszczęły taniec ochotny.
Nad brzegami kobierce kwieciste,
Z niezabudek i jaskrów dzierżgane,
Do snu wabią swym czarem;
Ros wieczornych kropelki srebrzyste,
Dłonią najad niewinnych zbierane,
Rzeźwią znowu bławatki zdeptane
Ach! i lilij kielichy przeczyste
Wypełniają nektarem.
Jak kochanka, gdy pierś jej okoli
Ramionami wybrany młodzieniec,
Tonie w słodkiem marzeniu,
Usypiała natura powoli,
Przystrojona w rozkoszy rumieniec: