Ta strona została uwierzytelniona.
XI.
MONA LIZA.
I.
Śmiejesz się do mnie tym dziwnym uśmiechem
W oczach i ustach, który — nie wiem — cnotą,
Czy też ponętnym przykuwa mnie grzechem:
Tak mi się w serce strzałą wbija złotą.
Pod jego czarem z młodzieńczą ochotą —
U dusz ranionych z niezwykłym pośpiechem —
Rwałbym się znowu ku tym wyżnym lotom,
Gdzie dech nasz z bożym zlewa się oddechem.
Lecz mnie już błękit niebieski przeraża,
W nieskończoności tonący, bezdenny
I bezgraniczny baldachim ołtarza,
Ustawionego w mistycznej świątyni,
Gdzie, jako obraz daleki i senny,
Wielka Miłości ofiara się czyni.
II.
Śmiejesz się do mnie... Spoglądam w twe oczy
I twoje usta, niecierpliwie chłonę
Ten dziwny uśmiech, co w sobie jednoczy
I ciernie cnoty i grzechu koronę.