Wybrzeże piasek zasypał głęboki:
By stężał w turnię, znikła już nadzieja!
Zalej go! zalej ten mój brzeg przeklęty,
Bezpłodny, pusty i, jak rozpacz, nagi:
Więzi mnie na nim trwożny brak odwagi,
Gdy w krąg żeglarze spieszą na odmęty.
O niema łódko, a przecież wymowę
Strasznych demonów mająca!... O wiosło,
Coś się ze ziemi, jak gigant, podniosło
I idziesz na mnie, na senną mą głowę!
Falo, wiodąca wciąż ze sobą wojnę!
Śmiałe, po falach wciąż krążące statki!
Żagle, rozwiane niby kwiecia płatki!
Maszty, w flag tysiąc różnobarwnych strojne!
Życia ty morze, tak grzmiące przedemną,
Gdy ja, na brzegu stojąc zadumany,
Lękam się nawet spojrzeć na bałwany
I wzrok mam tylko w dal utkwiony ciemną —
Gdy ja, w dal mając zatopione oczy,
Na jawie przędę z mgieł obrazy senne,
By okryć niemi to morze bezdenne,
Co z takim szumem swoją wieczność toczy.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.