Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
NA LODOWCACH ALETSCHU.
I.
Śniegu i lodu srebrzyste bezmiary,
Wśród nich, jak wyspy, straszne sterczą złomy;
W górze niebieskich kryształów ogromy,
Rozpłomienione słonecznymi żary.
Fioletowe zniknęły opary —
I wzrok nasz, cudów przedwieku łakomy,
Ala tuż w nagości dziewiczej widomy
Znak bożej siły, źródło wielkiej wiary.
I z ciał tych naszych, zawisłych bezwładnie
Na opoczystych urwiskach, ulata
Duch, zachwycony, nad śnieżne przestworze —
Nad czarne szczyty, śmiejące się zdradnie
Obliczem z lodu, i klęka w pokorze
Gdzieś przed nieznanem źródłem tego świata.
II.
Milczący szliśmy zamarzłym dunajem,
W skok przekraczając kotliny bezdenne,