VI.
JEZIORO MAERJELEN.
I.
Z szczytu patrzałem na twe zimne tonie,
Na nieruchomą zieleń twych przezroczy,
Lśniących, jak szmaragd, w olbrzymiej koronie
Wierchów lodowych i piarżystych zboczy.
O Maerjelen! Niebo wokrąg płonie,
Całe w ozdobie płomiennych warkoczy,
A na błękitnym twych głębin wygonie
Stado kier białych w cichej fali broczy.
Na Wyspie Zmarłych snać jest kryształ taki,
Gdzie dusze, wziąwszy rozbrat z znojną ziemią,
Zmywają z siebie doczesność i potem,
Wielkich tajemnic przeniknąwszy szlaki,
Dla ciał zamknięte, jak łabędzie drzemią,
Oszołomione swym nowym żywotem.
II.
Przedziwna cisza... Ni wiew nie zawionie,
Żwir się po graniach czarniawych nie stoczy,
Śnieg w tę spokoju milczącą harmonię
Z hukiem z swej paszczy nie wypadnie smoczéj.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.