Że tak spogląda na nas,
jakby nas przygnieść chciał?
Jest-li w nim ludzkie życie,
że tak w wędrowców stronę
Szle po wierzchołkach lasów
dreszcz wlewający szum,
Jak echo zbrojnych dum?
II.
Źrenice mgłą zachodzą,
w ten straszny szczyt wpatrzone:
To nie kopuła śniegu,
to już nie martwy głaz —
Jak tytan, świat walący,
ruszył się Mont’ Leone,
A za nim płynną rzeką
ciemny się ruszył las.
Na czole spochmurniałem
zwycięzcy ma koronę;
Rubiny krwi w niej błyszczą
słonecznych tęczą kras,
I skrzydła lśnią u ramion,
rozwarte, rozpierzone,
Nad legią, co zalała,
symplońskiej drogi pas...
Powiewa szmat proporców,
radośnie grzmią fanfary;
Wojenna nuta płynie
nakształt dźwięczących fal —
Z mosiężnych surm klangorem
w błękitną płynie dal.
Sam tylko wódz milczący;
utopił wzrok w bezmiary
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.