W bezmiarze świetlnych tęcz i łun,
W błękitów, w barw bezkresie
Cicho sferycznych nuta strun
W słodkich się szumach niesie.
Przesłodkich szumów żaden zgrzyt
Nie skłóci w tym bezmiarze,
Gdzie bezkresowy twórczy byt
Rozlewa swe miraże.
Gdzie tajemniczy, wielki »On«,
Obcy ziemskiemu oku,
Wysnuwa z siebie plonów plon
W nieustającym toku.
Gdzie »On«, co jeden jest i wraz
Milionem jest milionów,
Wchłania znów w siebie w ciągły czas
Pierwiastki swoich plonów.
I, niby świetlny, wiewny puch,
Wzniósłszy się do tych szczytów
We śnie ekstazy, ludzki duch
Stapia się z bytem bytów.
Ale jak kropla blask ma swój
W blaskach wielkiego morza,
Gdy na nie ogni złoty zdrój
Poranna zleje zorza:
Tak duch swem własnem światłem lśni
W światłości tej bezkresie,
Co jest początkiem ziemskich dni,
Co źródłem życia zwie się.
Dziwnych zespoleń święty chrzest
Natury mu nie zmienia:
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.