Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

II.

Cóż, że jestem dziś samotny,
jak smagany wichrem głóg?
Cóż, że barwną swą koronę
pośród zimnych tracę burz?
Wszak Naturze, matce wielkiej,
zaciągnięty-m spłacił dług —
I jam z pola wszak nie schodził,
jak leniwiec albo tchórz!

Niech mi syczy głos zawistny:
więdniejące liście złóż!
Niech odpycha mnie od siebie
znikczemniałe plemię sług!
I jam rzucił płonne ziarna,
z których wzrosną pęki zbóż,
By wzbogacić człowieczeństwa
ten otwarty, wielki bróg!

Szalej, wichrze! zrywaj liście!
mieć śnieżycą! dżdżami pluj!
Siecz po skroni! włos rozwiewaj!
aż do ziemi krzyże gnij!
Płaszcz potargaj na łachmany,
z rąk podróżny wytrąć kij!