Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/357

Ta strona została uwierzytelniona.

Niezmierzoną mgłą i niezgłębioną
W wielkiem morzu szumne biele toną.

Każda fala, każda bryła wodna,
Z dzikim grzmotem wwierca się aż do dna.

Jak olbrzymi, okiem nieobjęty
Zwał ołowiu, topią się odmęty.

A za każdym zwałem rosną kręgi
Wskróś ryczącej, wrzącej wód potęgi.

Z każdym kręgiem, szalejąc radośnie,
Szalejące, wrzące morze rośnie.

Do podniebnej wyrasta posowy —
Ciemne smreki, jasne złotogłowy...

A nad gęstą, bezbrzeżną topielą
Białe żagle ciężkie płótna ścielą.

Łódź ogromna leniwie się wlecze,
Ogromniejsza nad zdumienie człecze.

Nito radło, głębię w skiby orze,
Ogromniejsza nad zdumienie boże.

Snać przebije horyzontu krańce,
Przed nią wirów złowróżebne tańce.

Za nią smuga czarniawego mątu
Ciężko spływa w przepaść horyzontu.

Po czarniawie, co nad dziw urosła,
Stumilowe uderzają wiosła.

Tłum szańskich żegluje wioślarzy,
Sam Lucyfer u steru na straży.