Wiew samotny, posłuszny tej wieści,
Cicho w trawach deptanych szeleści.
Na paproci czasami wypocznie,
Co wyzłaca te lesiste mrocznie!
Kępę jagód w uścisk swój uwięzi,
Lub świerkowej chwyci się gałęzi.
Ku wierzchołkom czasami wyrośnie
I zaszumi rozciągle, żałośnie.
Wiew samotny kornym idzie krokiem —
Nad żlebiskiem stanęli głębokiem.
Nachylił się junak krwawoduchy —
Z wnętrza żlebu groźne dmą podmuchy.
Po wilgotnej czepiają się skale,
Kwiat zwarzony senne szepce żale.
Hej, podmuchu, zbratany ze śmiercią,
Pójdziesz ze mną tą kamienną percią!
Idą razem w skaliste zakręty,
Mroźny podmuch, jakby wniebowzięty:
Skacze, tańczy, pierś do skał przytula,
Z gniazd wyrzuca płód halnego króla.
Ze swawoli gdzieś się w załom wtłoczy,
Zmięknie chwilę, w przestwór wlepi oczy.
Potem czarne spostrzegłszy urwisko,
Wraz się k’niemu skrada blizko, nizko.
Rysim skokiem na karku mu siędzie,
Na przepastne strąci je krawędzie.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/360
Ta strona została uwierzytelniona.