Z żył nenufarów i lilij i z wnętrza
Róży, co płonie, nad ogień gorętsza,
W miesięcznej ciszy.
I szepcą do mnie szeleszczące trawy
I zioła, pełne dusznego zapachu,
I toń jeziora i miesiąc złotawy,
Śród niebieskiego zawieszony dachu,
Jako ta lampa w grobowca kopule:
»O Maryanie Olchowiczu! Bóle
Milkną tu wszystkie i przejawy strachu
Giną w tej ciszy!...
Żądz niekiełzanych tchnieniem nie zadyszy
Pierś twa i duch twój, jak szatan skrzydlaty,
Okrążający bez spoczynku światy,
Spocznie w tej ciszy!«
Ach! do szaleństwa snać mnie doprowadzi
Ten wab, tajemną łechcący symfonią,
Ten poszept głogów, które wietrzyk gładzi
Po kraśnem licu aksamitną dłonią,
Żółty nenufar i ta lilia biała,
Co się z litości nademną spłakała
I, wonny płacz swój zlawszy razem z tonią
W północnej ciszy
W szmer melodyjny, zdaje się, że słyszy
Jęk mego serca i jęczy z niem razem
I melodyjnym otwiera rozkazem
Gmach wiecznej ciszy.
»O Maryanie Olchowiczu! W duszy —
W swej własnej duszy chowasz źródło winy
I tej męczarni, której nic nie zgłuszy,
Chyba ta woda i ten miesiąc siny
I ten nenufar, co na twoje przyjście
W puchowe łoże rozściela swe liście
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/365
Ta strona została uwierzytelniona.