Śród srebrnych luster jeziornej głębiny
W tej wielkiej ciszy —
Chyba ta lilia i ten głóg, co dyszy
Ciężkim zapachem, i ten szum, co z boru
Płynie, i owad, blaskami fosforu
Lśniący w tej ciszy.
O Maryanie Olchowiczu! Pyłki
Twej biednej duszy, która kryje w sobie
Przyczynę złego: daremne wysiłki,
Ażeby stworzyć coś, co nie ma w grobie
Swego początku, swej formy i treści
I swego końca, bez żadnej boleści
W mgłę się rozpłyną w czarującej dobie
Mistycznej ciszy!
Wcielą się w krople tych lepkich haszyszy
I w poszum lasu, gdy w swą harfę trąca,
Jako druida, i w światło miesiąca,
Co drży w tej ciszy.
O Maryanie Olchowiczu! Gwiazdy,
Co ma nad morzem przyświecać żeglarzom
Pośród burzliwej na odmętach jazdy,
Symbolem imię jest twoje, a wrażą
Tajemniczego króla olch potęgę
Oznacza twoje nazwisko: znasz księgę
Ksiąg i słyszałeś, o czem starzy gwarzą
W wieczornej ciszy,
A co w balladzie taką grozą dyszy:
Zanimeś powstał, nieznana ci siła
Dwa te pierwiastki tobie przeznaczyła
W przedwiecznej ciszy.
Lecz cóż, żeś zeszedł nad szalonym światem,
Jak gwiazda morska ponad głębinami?
Burza, jak przedtem, smaga je swym batem,
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/366
Ta strona została uwierzytelniona.