Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/368

Ta strona została uwierzytelniona.

Patrz! Na ich przedzie to ojciec twój siwy,
Upiór ze sercem pękniętem, z mogiły,
Którą zarosły osty i pokrzywy —
Bo czci nie żywisz dla bytów, co były —,
Wstał, by zapłakać nad tobą... Tam oto
Matka, przez ciebie porzucona w błoto
Nędzy! Tam siostry z starganemi siły!
Przestwór tej ciszy,
Co, jako chmura od łez ciężka, dyszy,
Snać, że przeszyją swym bolesnym wzrokiem,
By wszystkie światy zalał łez potokiem
Przestwór tej ciszy!...

Nielitościwy królu olch! Pod nogi
Rzuciłeś wszystkich! Dla kogo? Dla jednej
Z gwiazd, majaczących pośród krwawej drogi
Żądz nieuchwytnych, dla mary bezwiednej,
Co takie znaleźć w światowym systemie
Chce koło szczęścia, aby wszelkie brzemię,
Złączone z losem tej ziemicy biednej,
Spragnionej ciszy,
Uniosło z sobą na zawsze!... Haszyszy
Woń ma ta żądza: ubezwładnia człeka,
Że wnet zapragnie trumiennego wieka
I grobów ciszy...«

Ach! oszaleję! Wikłający zmysły
Szał wciska mi się do mózgu, jak złodziéj!
Byli mędrcowie, którym snać wytrysły
Słowa nauki, że z krwi się odrodzi
Świat ten i z ognia... I byli mędrcowie,
Co krew i ogień siewali — na zdrowie
I szczęście świata wieczyste! Zawodzi,
W ciężarnej ciszy
Ludzkiego ducha, co pragnieniem dyszy
Wiecznego szczęścia dla świata, powstały