Ta strona została uwierzytelniona.
Spocząłem na chwilę z oczami, wlepionemi w trawę: zmięta przez biednych wędrowców, prężyła się zwolna do góry.
Z pod ciężkiego młota potoczyło się ku mnie kilka odłamków piaskowca i kurz osypał mi stopy.
Rzęsiste gorące światło oblewało mi plecy, a rosły jawor rzucał mi cień na twarz i piersi.