Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.

mowy, brać udział w odsłanianiu tanich pomników i wbrew naturze spełniać funkcye ajschylosowskiej płaczki!... Brr!...
My, ludzie dawni, urządzaliśmy się inaczej.
Każdy z nas wiedział jedno:
Życie wesołą jest komedyą, którą trzeba odegrać do końca z humorem i przytomnością umysłu, wyzyskując każdą godzinę i żadnym, byle zdrowym, nie gardząc owocem.
Pewnego dnia wpuściła mnie do swej alkowy pani de S...
Nie wymienię nazwiska tej damy, gdyż w waszych oczach uchodzi to dzisiaj za pohańbienie sromu.
Nie zdążyłem wyczerpać czułości, gdy w przyległym salonie usłyszeliśmy kroki męża. Odsuwam rygiel, by mieć otwartą drogę do odwrotu.
Raz jeszcze mnie pocałuj na pożegnanie! — szepnęła omdlałemi z rozkoszy ustami.
Całuję, a pan małżonek niemal odchyla kotarę.
Pensyonaryusz Luwru, któremu republikańscy współobywatele każą oceniać smarowidła narodowych kiczarzy, uwieczniających na płótnie słynne dzieje Rewolucyi, zmienił się naraz w dawnego »Frago«.
Spojrzał chytrze na moją towarzyszkę, jak gdyby chciał się przekonać, czy wrodzona jej wstydliwość nie doznaje uszczerbku.
Działo się z nią coś dziwnego.
Machinalnie mięła listki róży, a oczy jej wpatrzyły się — nie wiem, w przeszłość czy przyszłość. To jedno było widoczne, że w wnętrzu jej toczy się walka: to groźnie ściągały się jej rysy, to znowu na ustach ledwie dostrzegalna, motyla siadywała bladość.
Mistrz nad mistrzami mówił dalej:
— Albo, proszę Pani, innym razem wyjechaliśmy do lasu.
Mlle. Guimard zrzuciła z siebie wiotkie tiule i prawie nago wykonała na świeżej, wonnej murawie jeden z tych przepysznych tańców greckich, którym tak się delektował Dwór.