Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem przybiega do nas zacny pan de Brissac i woła:
— Chodźcie co tchu zobaczyć obraz, godny pendzla naszego genialnego Fraga!
Oczywista, poszliśmy.
W śnieżnych pianach górskiego potoku, w cieniu jaworu czy klonu, kąpią się najady!
Tak harmonijnych pleców, jak u jednej z tych bogiń, nie spotkałem już nigdy.
A te piersi u drugiej!
A te łydki i zróżowione pięty u trzeciej!...
Zaś opodal bachantka, z podwiniętemi, jakby z kamienia ciosanemi nogami, z główką w tył przechyloną w obiecującem marzy uśpieniu.
Taką zapewne była matka ludzkiego rodu, Ewa, kiedy, wyszedłszy z rąk Arcymistrza, poczęła przez sen uśmiechać się do pokus węża.
Szkoda, że wówczas nie żył jeszcze pan Crebillon, bo narodziny pierworodnego grzechu byłby był lepiej opisał, niźli to czynią staroświeckie, niezdarne legendy.
Mon ami-cochon Diderot twierdził, że kobieta jednem podniesieniem koszulki zdobywa świat, albo przynajmniej intratny urzędzik dla męża.
Prawda.
Rozkoszna Dubarry stała się w ten sposób nielegalną władczynią naszej drogiej Ojczyzny. Niewinna ta czynność gotuje szczęście jednym i drugim.
Doświadczył tego częstokroć mąż przemądrej pani d’Esparbès, któremu wynaleziony przezeń aforyzm »życie jest huśtawką« otworzył na oścież podwoje łaski Króla Jegomości.
Możny ten protektor kancelistów, mających ambicye zostania radcami królewskiego dworu, zawołał mnie raz do siebie i mówi:
— Słyszałeś zapewne, drogi mój Frago, żem głęboki wymyślił aforyzm: »życie jest huśtawką« —
— z której nie trzeba robić tragedyi — dodałem.