że, zamiast krzesła, położono deskę na czterech kołkach, wbitych w ziemię,
że nawet figura Chrystusa, zapewne skradziona z przydrożnej Bożej Męki lub z opuszczonego klasztoru, w nienależytem poszanowaniu: tak ją popstrzyły muchy.
— A któż wy, że tak mi śmiecie urągać? — zawołam. — Ty pierwszy lepszy z brzegu, znam cię! masz minę pospolitego fałszerza weksli!
Ty okradałbyś pryncypała, ale się boisz, by cię nie zamknięto.
O tobie, moja pani, wiem, żeś — do wyboru — siebie lub córkę ofiarowała staremu rozpustnikowi, panu X. z ulicy Y. Ma kilka kamienic i wieś — nie prawda?
A pani gaszek już wyjechał, czeka w Florencyi, trzeba okłamać małżonka i za nim...
Ty ściskasz rękę i bywasz na kolacyach przyjaciela, któremu uwodzisz żonę, a ta, znieprawiona twymi karesami, mizdrzy się już do innych...
Ty lichwiarskie bierzesz procenty!
Ty szachrujesz z sobotniemi wypłatami!
Pani szeleścisz jedwabiem za krwawicę nędzarzy!
Ty kupiłeś utrzymance bransoletę, a dzieci twoje chodzą obdarte i głodne!
Ty za hojnem porękawicznem sławisz po gazetach narodowe zasługi pospolitych wydrwigroszów.
A ty — —
O mój walący się domie!...
∗
∗ ∗ |
Nie wywyższam się nad innych; nie jestem ani lepszy ani gorszy od tamtych i dlatego też płakać nie będę nad tobą,
o mój walący się domie!
Lecz z Marigny lub Folies-Bergère zabiorę dziewkę, pyszniącą się w przechodzonym płaszczu jakiejś bogatej damy, albo — szczerzej i otwarciej — z najlichszego Cabaret au Coq w tandetnej, wełnianej spódnicy, oplotę ją