lata dłużej z sztandarem niewinności w niepewnej prawicy, chyba, że szczęśliwsza jaka sposobność rzuciłaby mi w objęcia nie złudę, lecz rzeczywistość.
Przyzna Pani, że na zapłociach trudno wyhodować kwiatki o woni lotniejszej, mimo to jednak zdobędę się na bohaterstwo, tak nie licujące z dzisiejszym stanem mej wychudłej, zgrzybiałej duszy, i zawołam:
— I ja byłem w Arkadyi! I ja miałem chwile przedziwnych, niebosięgłych wzlotów!
Pewnej niedzieli, idąc na odpust, na Wniebowzięcie, obtłukłem po drodze sporo jarzębin i nanizawszy kraśne jagody na szpagat, którym obwiązano mi pęk ziół, przeznaczonych na święcenie — ziołami temi okadza się wymiona krów, aby więcej dawawały mleka —, zawiesiłem ten zaimprowizowany sznur korali na szyi Jagusi, o której dziś jeszcze nie mogę myśleć nie tyle bez rozrzewnienia, ile raczej bez ślinki na ustach.
Bardzo ją to uradowało, ale, dławiąc się gruszką — wie Pani, małgorzatką —, wykrztusiła, że zawszeć większą mają wartość korale prawdziwe. Naturalnie.
Nie koniec na tem.
Kiedyś, lat temu będzie już tyle, że gdybym miał był wówczas syna, musiałbym mu już dzisiaj napomknąć co nieco o potrzebie zachowywania niezbędnych ostrożności — otóż kiedyś, wałęsając się w cieniu sentymentalnych topoli nad wilgotnymi brzegami jeziora, uzbierałem niezabudek (!!!) i zaniosłem je panience ze dworu, gdziem braci jej, szlacheckie, tęgie, ale zakute łby forsował nieco ponad ich siły składnią łacińską.
Z początku była jakby zawstydzona, ale po pewnem wahaniu, spojrzawszy mi bystro w oczy i, w dziwnie ciepły sposób dotknąwszy się mej dłoni, kwiaty przyjęła, mówiąc:
— Dziękuję. A gdzie on to znalazł?
— Nad wodą.
— Nad bystrą?
— Nie, nad stojącą, nad jeziorem.
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.