Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

wzdęła mu się krowa i padła, a pijany dziad odpustowy, któremu nie dał nic do worka, prorokował mu, że długo panować nie będzie, bo nie zna miłosierdzia.
Martwił się przytem, że jednak pod Gravelotte i Metzem trochę za dużo mordował.
Spowiadał się nieraz, spokoju nie zaznał.
Jeden ksiądz powiedział mu, że wojna to grzech jest najśmiertelniejszy, za który niema odpuszczenia, ale posłusznym być trzeba, bo władzę sam Bóg ustanowił; kazał mu więc leżeć krzyżem na sumie przed wielkim ołtarzem.
Drugi ksiądz mówił, że Francuzów nie szkoda, bo jest naród heretycki; starzy ludzie pamiętają, jak biwakowali po kościołach i z świętych obrazów robili sobie onóczki na zmarzłe nogi; że jednak w Ewangelii napisano: nie będziesz przelewał krwi brata swego, przeto za pokutę kazał mu kupić żałobną chorągiew i złożyć kilka funtów wosku na świece — do katafalku.
Trzeci ksiądz rzekł mu zaperzony: nie to cię gryzie, żeś ludzi kłuł bagnetem, a tylko to, iż dobrowolnie żadnej nie dajesz ofiary. Tumanisz się przed Bogiem i większy występek osłaniasz mniejszym. Obłudny jesteś i chytry, niebiosa ci nie przebaczą.
Tylko czwarty, siwy, jak gołąb, staruszek, zwiędły i pomarszczony, bezzębnemi szepnął mu wargami: Ja jestem biedny i ty jesteś biedny, my wszyscy jesteśmy biedni...
To mu nieco ulżyło, nie na długo...
Zeszli się ludzie do wisielca, przywlókł się i »chuchem«...
Śmiał się: To się nazywa życie... Ha! ha! ha!
Ten i ów popatrzył na niego z ukosa i splunął.
A jedna z kobiet, która mu nie mogła darować kostrzewy, poczęła go lżyć:
— Na zatracenie poszedł, święconą wodą go nie pokropią, pochowają go pod burtą cmentarnego rowu, z północka dusza jego wołać będzie dżdżu, a ten się chichoce... Licho już i dla ciebie kręci sznureczek...