Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiechnął się i wlepiwszy we mnie nawpół umarłe źrenice, bełkotał:
— Widzę, masz skrzypeczki. A nauczyłeś się grać akuratnie?
— Nikt się jeszcze nie nauczył!...
— Ja swoje potrzaskałem.
— Mnie żal... A możem stchórzył... Żyję, więc — —
— Słyszysz jak brzęczą pszczoły: Żal ci, to żal ci... Stchórzyłeś, to stchórzyłeś... Żyjesz, to żyjesz... Umrzesz, to umrzesz... Ha! ha! ha...
Ale śmiech ten był już tak cichy, prawie tak niedosłyszalny, jak szelest skrzydlatej duszy, stojącej nieruchomie u bram wieczności...