Można przez wieki i jeszcze za mało
Łez, by opłakać tę jego niedolę...
Znowu upada... O, wielki mocarzu!
Podniosłeś z ziemi taki ciężar grzechu —
W Faryzeusza domu mnie podniosłeś,
A teraz nie masz już siły, by krzyż ten
Ku swoim katom odwrócić i zmiażdżyć
Ten — ród człowieczy!...
SZYMON Z KYRENY.
Maryo! Powstań z ziemi!
NIEWIASTA.
To ty, Szymonie?
SZYMON Z KYRENY.
Jeśli-ć życie drogie,
Milcz, wstań!
NIEWIASTA.
Nie kocham już życia! Czem życie!?
Niczem jest życie, kiedy Takich wiodą
Na śmierć haniebną.... Czyż niema człowieka,
Coby mu pomógł dźwigać krzyż?
SZYMON Z KYRENY.
Niewiasto!
Ja mu pomogę... Drogi przyjacielu,
Weź ją pod swoją opiekę... Jej trzeba
Żyć, a nie ginąć... W jej sercu jest wiara,
Którą ma Tamten...
NIEWIASTA.
A ty się nie boisz?
SZYMON Z KYRENY.
Żydowin jestem, ale obywatel
Rzymski — — —