i rozpacz samotna rośnie —
o wichrach marzę i wiośnie,
o gromach, co biją w ciemnie,
o gwiazdach, zrodzonych przezemnie,
o ziemiach, umarłych z mej woli — — —
SCENA ÓSMA.
SALOME. AHOLIBA. AHOLA. CHÓR. RABBI JOHANAN.
AHOLA wraca z pękiem świeżych kwiatów:
O pani, przebacz twej wiernej Aholi
to opóźnienie... Słyszałam zdaleka
szum, jakby wielka toczyła się rzeka —
pobiegłam w miasto: ciżba tutaj spieszy
z groźbą i klątwą, a na przedzie rzeszy
on z krzyżem w dłoni — — —
AHOLIBA przerażona:
O — — Jahwe! litości!...
SALOME.
I najgroźniejszych nie lękam się gości...
Nie bądź tchórzliwa, Aholibo!...
Do Aholi, obojętnie, spokojnie.
Jaki
on? Mów-że...
AHOLA.
Rabbi Johanan! złe znaki!
Idzie na pałac... Do czerni wygłasza
słowa, od których — — —
SALOME.
Nic mnie nie przestrasza.