HERODYADA.
Pastwij się dalej!...
ANTYPATER.
Czego chcesz?
HERODYADA.
Nie żywię
za krzywdy, strasznie raniące w porywie
twojego słowa, żadnej nienawiści —
czuję, że wicher ma prawo do liści,
które — już więdną!... Ale na wiośniany
czar owych kwiatów, pnących się na ściany
cichych ogrodów — ongi, gdyśmy, młodzi,
spełniwszy — zbrodnię, jeśli chcesz, — w powodzi
płynnej ich woni szukali rozkoszy,
którą wspomnienie krwi i sromu płoszy — —
Na te uściski, na te warg spojenia,
spłonione lawą rumianą śród cienia
półsennych zmierzchów, rozpełzłych po łące
i po jeziorze — — — Na szepty, co biegły,
miłością skrzydlne, w ogromny, rozległy,
okrężny przestwór śmierci, choć łaknące
były żywota — — — Na te pierzchłe noce,
pełne tęsknicy, biedne i sieroce,
gdy pozbawione naszych tchnień, a zasię
rozmiłowane w swoich mroków krasie,
kiedy w nich nasze zasypiały żądze,
jak huf olbrzymów, co strzaskał wrzeciądze
i zburzył mury tajemniczej kaźni
i wielkie wywiódł z niej szczęście i światu
pokazał nagość jego majestatu,
ażeby nim się upoił i syty
umarł — — — Na zbrodnię, co stokroć wyraźniej
przemawia do nas swym mrokiem, niż płyty
waszych przykazań, na słonecznej górze
danych prorokom — — — Ha! na te w purpurze
mojego wstydu skąpane tablice,