Strona:PL Jan Kasprowicz - Księga ubogich.djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

XII

Umiłowanie ty moje!
Kształty nieomal dziecięce!
Skroń dotąd niepomarszczona,
Białe, wąziutkie ręce!

Lubię, gdy stajesz ze mną
Na tym tu wiejskim balkonie,
Który poczerniał od deszczów,
Lecz dzisiaj mi w blaskach tonie.

Lubię, gdy z tego dzbana
Podlewasz kwiaty na grzędzie,
Marząca lub głośno mówiąca,
Jaka to rozkosz z nich będzie!

Lubię, gdy, siedząc przy stole,
Sięgasz po kromkę chleba
I, dzieląc ją, dajesz mi cząstkę,
Czy trzeba mi, czy nie trzeba.

Lubię, gdy gubiąc się w dali,
Gdzie Wierch się rozsiadł Lodowy,
Czoło, przyćmione zadumą,
Do mojej tulisz głowy.