Strona:PL Jan Lemański Colloqvia albo Rozmowy.djvu/103

Ta strona została przepisana.
GAZELA, skromnie.

Tak się niedawno widzielim.


LEW STARY, jakby do siebie.

O naiwności dziewicza!

Wprost do gazeli.

Patrz, ty mu dajesz kwiat wszystek,
A on lumpuje gdzieś chłystek...

Nagle i ogniście.

Chcesz? — ukarzemy panicza?

Z natarczywym umizgiem.

Wszak on powinien niesytą
Łapą otoczyć biódr wzgórze,
W gardło kły wrazić, w ust róże
Całować...

Obłapia ją.


GAZELA.

Puść!...


LEW STARY.

Gazelito!..


CHÓR DYSZKANTÓW.

Ach, on ją zabałamuci!


CHÓR VOX HUMANA.

Pocóż budziła w nim chuci?