Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/11

Ta strona została przepisana.




Pewna t. zw. rezolutna panna, którą trochę rozmarzyło wino, w towarzystwie, w salonie, wobec wszystkich, rzuciła się na mnie, jak zwierz drapieżny, i, nim zdążyłem temu przeszkodzić, pocałowała mnie.
A byłem jej przedstawiony wówczas po raz pierwszy i panna ta, jak się później dowiedziałem, miała już narzeczonego.
Jak w takim razie postąpić?
Gdyby to było sam na sam, to możebym jej ów pocałunek sumiennie oddał, i nawet, bez względu na krótkość czasu, z sutym procentem. Ale tak publicznie być pocałowanym, tak ulec zgwałceniu w swojem prawie wolnego i nieprzymuszonego wyboru! Nie! Uznałem to za obrazę tak ciężką, że podniosłem rękę i uderzyłem tę pannę, przez wino rozochoconą... tak, uderzyłem ją w twarz.
Zgrzeszyłem. Dziś ze skruchą spowiadam się z tego.
Niech ten, kto nigdy nie gniewał się na kobietę i nie wyraził, swego gniewu czynem, ani my-