Miałem przyjaciela, który mi często zwykł był mawiać:
— Bierz kobietę, która się oddaje tobie, bo inaczej odda się pierwszemu lepszemu dorożkarzowi albo innemu jakiemu automobiliście. Kobieta, która pożąda...
Czyli ta, która prowadzi życie po‑żądne — przerwałem.
— E, ty zawsze z kalamburami. A ja ci powiadam zupełnie poprostu: kobieta, która pożąda ciebie, aż której ty nie zaspokoisz, oddać się gotowa djabłu samemu, choćby tylko przez zemstę. Nie chcieć kobiety, to znaczy ją unicestwić! Unicestwiona zapragnie życia za jakąbądź cenę. Brać kobietę, kiedy się oddaje, to najwyższa cnota. Carpe diem! To prawo mężczyzny.
Zapamiętałem sobie ten przyjacielski aforyzm.
Trzeba zdarzenia takiego, iż przyjaciel miał kochankę, a właściwie nie to jest ważnem zdarzeniem dla mnie, że on kochankę miał, ale to, że kochanka owa powiada mi razu pewnego: przyjdź do mnie i...
Zaświecił płomień mi w oczach.
— Carpe diem! — pomyślałem i rzekłem jej: przyjdę.
Przyszedłem. I doznałem niewysłowionej uciechy.
Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/17
Ta strona została przepisana.
— 11 —