Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/25

Ta strona została przepisana.

I postawiłem na swojem. Sam się dziwię, skąd się wzięło we mnie tyle energji. Ale widać c‘etait predestine, jak w romansach.
Marysia otrzymała polecenie coś „zakręcić“, czyli „wytrzasnąć“ jakiś odpowiedni ekwiwalent na pociechę żołądkowi, a ja ze swoją ofiarą, ocaloną ze szponów ludzkiej żarłoczności, poszedłem do swego gabinetu z triumfem.
Kura, jak gdyby czuła, że tu chodziło o je] szyję, trzymała się mnie, jak opiłek magnesu i skierowanemi we mnie swemi złotemi oczkami, zdawało się, myśli moje chce czytać.
A myśli te były szczęśliwe, radosne. Ocalić kogoś od śmierci, to przecież nielada rzecz!
Nie codzień się każdemu to trafia. Życie!... Darować komuś ten najdrogocenniejszy z darów! Stworzyć komuś to szczęście, zapewnić komuś używanie światła i innych darów ziemskich!... Bóg chyba nie doznał większej przyjemności po stworzeniu świata, niż ja, gdym uratował tę kurę od niewzruszonej, niezłomnej konieczności jedzenia obiadu, w którym na pieczyste ma być właśnie ta kura. Wprawdzie sumienie, chcąc zmniejszyć moją pychę, szeptało mi, że nie wielki to czyn, ocalić od śmierci kurę, która nam się ogromnie podobała. Czy — zapytywał mię głos sumienia — mógłbyś narażać się wobec majestatu żony, połączonego z władz-