Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/26

Ta strona została przepisana.

twem Marysi, dla kur jakichkolwiek? Czy ocaliłbyś od brytwanny kurę zwyczajną, przeciętną, pospolitą, nijaką? Czułem, że w głębi duszy mojej odpowiadało coś: nie! Czułem, że nie doszedłem jeszcze do tych wyżyn abnegacji, na których un pouletau provenca‘l, albo przedziwna polska „kura w rosole“ już nie jest niezwalczoną pokusą. Hela’s! jeszcze nie jesteśmy wyzwoleni od tych ponęt życiowych, od czaru tej potęgi, która na nas wywiera wpływ magią swoich złotych oczów w rosole. Tak, nie utracił jeszcze w naszych oczach uroku swego ten obraz ludzkiekiego szczęścia, wymarzonego przez króla Henryka IV-go z rodziny Burbonów, — szczęścia, polegającego na tem, aby każdy z nas był wstanie „mettre, chaque dimanche la poule au pot!“.
Ale mówmy o kurze. Ach, prawda, zdaje się, że właśnie mówiąc o królu Henryku IV-tym, mówimy o kurze.
Otóż kura moja tak się do mnie przywiązała, że passez moile mot — zaczęła ze mną sypiać. Gdym już się w łóżku ułożył na dobre, kura wskakiwała mi na piersi i przytulała się do mnie z lewego boku — tuż do serca. Za najmniejszem mojem poruszeniem, otwierała oczy, nastawiała dziób i nastraszała pióra, jakby chcąc mnie bronić przed jakiemś niebezpieczeństwem. Nawet, o zgrozo, przeciw mojej własnej żonie wpadała w nastrój