człowieczeństwa, do którego i żona ma prawo! Nawet kochanek nie może tego wymagać, aby żona była jego szyldwachem, a cóż dopiero mąż!
Jednemu słowem, widok tego przywiązania kury do mego serca zaczął wywoływać w mojej żonie pewną gorycz i pewną niechęć, tak do kury, jak i do mnie. Od tego się zwykłe zaczyna. Jeżeli widzimy, że ktoś dla osoby nam drogiej jest zbyt uprzejmy, uprzejmiejszy od nas, to i ten ktoś i ta osoba jakoś zaczynają nas kłuć w oczy. Jakto — mówimy sobie — więc mojemu kochanemu, czy mojej kochanej, nie dosyć jest mojego przywiązania i mojej czułości? Jakto? on ma miejsce jeszcze na czułość inną? A ja już swojej czułości zwiększyć nie mogę, bom mu oddała (lub jej oddałem) wszystko już. Albo tak, albo tak!
I zaczyna się... kończenie. Zaczęło się.
Żona moja nie przepuściła najmniejszej okazji aby mi dogryźć tą kurą. A to dywan splamiony, a to, a owo, a to w kuchni nieporządek, gdzie przecież trzeba czystości dla artykułów jadalnych. A już o tem nie mówiąc, że to wogóle dziwactwo i i niepotrzebne manjactwo tak traktować kurę, jak jakieś stworzenie, którego się nie je, np. kota, psa...
— Ależ, moja Zosieńko najdroższa, przecież i w kurze można się doszukać duszy, jak sama zresztą widzisz.
Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/28
Ta strona została przepisana.