Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/29

Ta strona została przepisana.
— 23 —

— Ja wiem, że ty się doszukasz duszy nawet w duszy do żelazka od prasowania. Ale dlaczego ja mam na tem cierpieć?
Tu, oczywiście, płacz. Scena pocieszenia, osuszanie pocałunkami łez. Przeprosiny, uśmiech przez łzy. Pocałunki. Wznowienie przysiąg ślubnych... Ą potem znów ta kura. O, Boże!
Nakoniec żona pewnego dnia z jakąś rozpaczliwą determinacją rzecze mi:
— Albo ja, albo ona.
Na takie dictum acerbum zamknąłem się w swym gabinecie (z kurą) i zacząłem rozmyślać: żona, czy kura?
Weźmy, że daję pierszeństwo żonie. Co zatem? Ustąpić zonie, będzie słabością, ustępstwem dla świętego spokoju, mazgajstwem. Dziś kury; a jutro zażąda odemnie przyjaciela, kiążek, idej swoich się wyrzec, myśli swoich. Bo to przecież wszystko ją ode mnie oddala, a ona wszakże ma i na to swoje człowiecze prawo, którego wyrzekać się nie chce. Jak więc postąpić? W drugim wypadku, jeżeli się zdecyduję na korzyć kury, to stanie się rzecz niesłychana już nietylko w mojej kamienicy, w moim ucząstku, w mojem mieście, w mojej ojczyźnie, ale nawet rzecz niepraktykowana w całym świecie: dla kury wyzbyć się żony! Kura i żona! Czyż można nawet porównywać.