i zajął postawę wyczekującą. Przypomniał sobie może wnyki, otrzymywane za mord kurcząt, spodziewał się może lania większego, ponieważ zamordował teraz stworzenie od kurczęcia większe. Ha, znieść trzeba i to: widać życie zasadza się na tem, aby mocniejszy bił słabszego. On zabił zająca, jego bije człowiek: tak widać być musi.
Z tą myślą Foks przyczołgał się do buta swe go pana i czekał chłosty.
Ale o dziwo! Pan nietylko, że go nie uderzył, lecz jeszcze go pieszczotliwie jął klepać i głaskać.
— Dobry, dobry piesek. Tak to lubię. I pani cię pochwalił, bo dzięki tobie będzie do stołu świeży pasztet. Dobry, dobry Foksik!
Pies był zdumiony. Jakto? Za zabicie zająca nietylko, że niema kary, jak za zgładzenie kurcząt, ale jeszcze obdarzają go, mordercę, pieszczotami! Świat się kończy! A więc to takie jest życie? taki jest człowiek? Jużem, pies, myślał, że każde morderstwo żyjącego stworzenia jest uważanie za zło i laniem karane. A teraz dowiaduję się czegoś nowego, czegoś niebywałego: mianowicie, że sa dla ludzi pewne morderstwa dobre, chwalebne! O jakże mi się życie zaczyna od tej chwili podobać! Pierwsze przykazanie człowieka było: nie zabijaj; teraz wiem drugie: zabijaj psie, byłem ja, człowek, miał z tego pasztet.
Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/40
Ta strona została przepisana.
— 34 —