grzecznie dotknął go łapką. Pies ocknął się i odraził zrobił mu miejsce.
— Daruj mi — rzekł: — Ledwiem zmrużył powieki. Rzadko mi się to zdarza w dzień, ale mnie ten ogień rozebrał. Co słychać?
— Śmiertelne nudy — rzekł Milutek — potężnie ziewając. Pięć panien, i każda chce mieć mnie w swoich fałdach; każda chce mnie podrapać za uchem i posłuchać, jak mruczę; każdą chce mnie złapać i pocałować. Umknąłem, a teraz wołają za mną, że jest mleko.
Milutek błysnął okiem pogardliwie.
— Czy jesteś aby pewien, że niema tam mleka?
— Niema nigdy, na całym świecie niema nigdy mleka o trzeciej po południu. Gdyby tak z godzinę później, to możeby warto było temu wierzyć. Choć zresztą wszystkie te ceckania takie strasznie nudne. Czy nie znajdujesz tego?
Kot tak mówił, choć czuł, że pies tego nie znajduje.
— Ja stosunkowo nie mogę się na ich nadmiar uskarżać — wyrzekł Sokrates melancholijnie. Mój pan woła na mnie, o ile chce mi coś rozkazać.
— A jeżeli tego nie zrobisz?
— To się nie zdarza. Przed dwoma laty było coś takiego, z powodu, żem pogryzł pewnego psa owczarskiego. Pan wówczas wziął mnie za nos, potrząsnął mną i odepchnął mnie precz.
Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/46
Ta strona została przepisana.
— 40 —