szczęściu, po tym afroncie, którego doznałam od pana. Nigdy!
Smyk gorzko się zamyślił.
— A w dodatku, proszę pana — ciągnęła wiolonczela — pan widzę nie oceniasz należycie, czem jest w istocie swej każda osoba żeńska? Jeżeli ja ci robię zaszczyt, proponując, abyś mi służył, to powinieneś przyjąć to z wdzięcznością. Któż pan jesteś? Mężczyzna, czyli prostak, patyk nic nie znaczący z trochą końskiego włosia. A my, wiolonczele — spójrz tylko. Mamy szerokie biodra, mamy piersi tak samo szerokie i wydatne.
— A w środku pustka — kolnął Smyk.
— O, przepraszam. W tej pustce mieści się nasza dusza.
— Klocek! Kawałek drewienka! Gdy tymczasem ja, Smyk, swoją całą osobą przedstawiam duszę. Dusza niewątpliwie musi mieć kształt smyka.
— Czy z końskiem włosiem?
— Rozumie się. Włos — to jakby duszy promienie.
— Niechże też pan nie zawraca głowy z takiem pojęciem duszy. Dusza to kołeczek w ogromnym obszarze...
— Pustym! ha, ha!...
— ...obszarze naszych bioder, naszych brzu-
Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/71
Ta strona została przepisana.
— 65 —