nieć; nikt nie słucha napomnień z kazalnicy, bo ludzie wiedzą, jak żyć, mianowicie: powstrzymać w sobie zło, zastrajkować w występku; dalej — nikt nie modli się i nie jęczy: „od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie!“ — bo niema ani zarazy, ani głodu, ani pożaru, ani wojny na świecie.
Głód jednak, zanim przestał istnieć zupełnie, dotknął śmiercią tych wszystkich, którzy ze zła się żywili. Powymierały towarzystwa asekuracyjne od różnych klęsk, bo klęsk zabrakło.
Zniszczył, powytępiał głód i dziennikarzy. Bo o czemże mieli pisać, jeżeli na zło taka posucha. Mogliby byli wprawdzie zacząć pisać o czemś dobrem, ale na to trzeba mieć coś dobrego w sobie, tymczasem ich ciągła pogoń za złem sprawiła, że przestali byli wierzyć w jakiekolwiek dobro, poprostu oślepli, jak kret, któremu oczy niepotrzebne.
Bankructwo ogarnęło jeszcze jedną sferę: literaturę t. zw. powieściową. Powieść najpoczytniejsza jest ta, która daje opis albo samych tylko złoczyńców, albo też — w której złoczyństwo jest niezbędne dla dania pojęcia czytelnikom o dobrem. Dobra samego w sobie czytelnik, ten tłumny, dający powodzenie czytelnik, nie pojąłby; om pojmuje tylko dobro na tle zła, miłość jako podszewkę nienawiści; raj jako odwrotną stronę piekła.
Autorowie takich powieści, pełnych najprze-
Strona:PL Jan Lemański Prawo mężczyzny.djvu/95
Ta strona została przepisana.
— 89 —