Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

ze sobą na drogę, mimo to jednak bynajmniej niebył weselszym odemnie i mruczał między zębami, że gospodarz z Anduhar miał słuszność i że pewno złe duchy porwały biednego Moskita.
Przybywszy do Alcornoques ujrzałem przy źródle koszyk nakryty winnym liściem; musiały w nim być owoce zapomniane przez jakiego podróżnego. Ciekawie pogrążyłem weń rękę i z przyjemnością znalazłem cztery piękne figi i pomarańczę. Ofiarowałem dwie figi Lopezowi, ale podziękował mi mówiąc, że woli zaczekać do wieczora. Zjadłem więc sam wszystko i następnie chciałem napić się wody ze źródła. Lopez wstrzymał mnie, dowodząc że woda szkodzi po owocach i podał mi trocha pozostałego mu jeszcze Alikantu. Przyjąłem jego ofiarę, ale zaledwie uczułem wino w żołądku gdym doznał nagłego ściśnienia serca, i byłbym niezawodnie zemdlał gdyby Lopez niebył mi pośpieszył na pomoc. Otrzeźwił mnie mówiąc że niepowinienem się dziwić i że stan ten pochodził z czczości i znurzenia. W istocie nie tylko odzyskałem siły ale nawet czułem się w stanie nadzwyczajnego rozdraźnienia. Okolica zdawała się połyskiwać tysiącznemi barwami,