czego już nieraz w świecie widziano przykłady, tak że nakoniec najsilniej wątpiący zmuszeni byli uwierzyć. Chodziły także pogłoski, że potępiono niewinnie tych dwóch skazanych, i że mszcząc się za pozwoleniem nieba, dręczyli podróżnych i innych przechodniów. Wiele nasłuchałem się o tem w Kordowie i ztąd zdjęła mnie ciekawość zbliżyć się do szubienicy. Widok ten był tem obrzydliwszy, że podczas gdy wiatr bujał ohydnemi trupami, straszne sępy szarpały im wnętrzności i oskubywały z ostatków ciała. Ze zgrozą odwróciłem oczy i zapuściłem się w góry.
Trzeba przyznać że dolina Los Hermanos, zdawała się nader przyjazną dla zbójeckich przedsięwzięć, zewsząd bowiem zabezpieczała złoczyńcom miejsca schronienia. Co chwila zatrzymywały podróżnego z gór odwalone skały lub odwieczne drzewa wywrócone przez burze. W wielu miejscach droga przecinała łożysko potoku i mijała głębokie jaskinie których sam widok, nieufność obudzał. Przebywszy tę dolinę wszedłem w drugą i dostrzegłem gospodę w której miałem szukać przytułku, ale z dala już powierzchowność jej nic dobrego mi nie wróżyła. Rozpoznałem że niebyło okien ani okiennic, dym nie buchał
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.