dzące dwie kobiety; płeć ich z róż i lilji utkana dziwnie odbijała się od czarnej barwy ich powiernic. Obie młode kobiety trzymały się za ręce. Szczególnie były ubrane, przynajmniej tak mi się wydało, aczkolwiek później w dalszych moich podróżach przekonałem się, że był to zwykły strój jakiego używano na brzegach barbaryjskich. Ubiór ten składał się ze zwierzchniej szaty i gorsetu. Suknia, czyli raczej tunika z ciemnego płótna nie dochodziła całkiem do kolan, dalej zaś aż do kostek, składała się z gazy z Méquinez, tkaniny prawie zupełnie przeźroszystej, gdyby szerokie wstęgi jedwabne jedne obok drugich spływające nie zasłaniały wdzięków które tyle pod tem lekkiem pokryciem zyskiwały. Gorset bogato perłami haftowany i zdobny w dyamentowe zapinki, szczelnie więził śnieżyste łono — rękawy zaś od koszuli, także gazowe, związane były na plecach. Kosztowne bransolety pokrywały ich ramiona. Nóżki tych nieznajomych — nóżki powtarzam, które winny były być pokrzywione i zakończone szponami, gdyby były do złych duchów należały, przeciwnie, skrywały drobne paluszki w małych wschodnich papuciach. — Obrączki dyamentowe otaczały je przy kostkach.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/022
Ta strona została uwierzytelniona.