jeszcze obejrzeć gospodę. Znalazłem izbę do której naprzód przybyłem ale pomimo najsilniejszych poszukiwań niemogłem wyszukać komnaty gdzie poznałem piękne Maurytanki. Znudziły mnie te próżne przepatrywania kątów, dosiadłem więc konia i udałem się w dalszą podróż.
Kiedym się obudził pod szubieuicą Los Hermanos, słońce połowy biegu już dochodziło, od tego czasu dwie godzin zużyłem na przybycie do venty, tak więc gdym następnie parę mil ujechał trzeba było pomyśleć o nowem schronieniu, ale niewidząc nigdzie żadnego dachu, postępowałem dalej. Wreszcie dostrzegłem wdali gotycką kaplicę, o którą opierała się mała chatka z pozoru wyglądająca na pustelnią. Wszystko to leżało w dość znacznem oddaleniu od wielkiej drogi, ale gdy głód zaczął mnie przyciskać, niewahałem się zboczyć w nadziei posiłku.
Przybywszy, przywiązałem konia do drzewa, zapukałem do drzwi pustelni i ujrzałem wychodzącego pustelnika nader poważnej postaci. Uścisnął mnie z ojcowską troskliwością i rzekł: «Wejdź mój synu czemprędzej, nieprzepędzaj nocy pod gołem niebem, strzeż się pokus gdyż Pan odsunął od nas swoją prawicę.
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/047
Ta strona została uwierzytelniona.