Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

za gardło, drugą zaś wydarł to właśnie oko które dotąd nie może się zagoić. W miejsce oka, wsunął swój język rozpalony, zaczął mi lizać mózg tak że ryczałem z boleści.
Natenczas drugi wisielec który schwycił mnie za lewą nogę, wziął się także do szponów; naprzód zaczął mnie łechtać pod podeszwę nogi za którą mnie trzymał, następnie piekielny potwór zdarł mi skórę, powyciągał wszystkie nerwy, oczyścił ze krwi i jął przebierać po nich palcami jak gdyby po narzędziu muzycznem; widząc jednak że wcale nie wydawałem przyjemnych dlań dźwięków zapuścił szpony pod moje kolano, pozaciągał żyły na pazury i zaczął je nastrajać, zupełnie jak gdyby miał do czynienia z harfą. Nakoniec jął grać na mojej nodze z której utworzył pewien rodzaj psałterionu. Słyszałem jego djabelski śmiech, piekielne wycia towarzyszyły moim krzykom, tętniały mi w uszach zgrzytania potępieńców, wreszcie straciłem przytomność.
Nazajutrz pasterze znaleźli mnie na polu i przynieśli do tej pustelni. Wyspowiadałem się z grzechów i u stóp ołtarza znalazłem ulgę w moich cierpieniach.» —
Po tych słowach opętaniec zaryczał stra-