dnak zwyczajny zakrystyan ale kościotrup; miał wprawdzie nieco skóry na twarzy i coś nakształt zapadłych oczu, ale okrywająca go opończa wyraźnie pokazywała że na kościach zupełnie nie było ciała.
Okropny zakrystyan postawił latarnię na wielkim ołtarzu i pozapalał świece jak do nieszporów; następnie zaczął zamiatać kościół i okurzać ławki, przeszedł nawet kilka razy obok Triwulda ale nie zdawał się go spostrzegać. Nareszcie zbliżył się do drzwi zakrystyi i jął dzwonić w sygnaturkę; na ten dźwięk podniosły się grobowce, wyszli umarli owinięci w całuny i na posępną nutę zawiedli hymny i żałobne i litanie.
Gdy tak przez jakiś czas już wyśpiewywali, jeden martwiec odziany w albę i stułę wstąpił na ambonę i rzekł: «Mili bracia, ogłaszam wam zapowiedzi Teobalda i Niny Dei-Gieraci, przeklęty Triwuldzie, czy masz co przeciw temu?» —
Tu ojciec mój przerwał teologowi i zwracając się do mnie, rzekł: «Synu mój Alfonsie, czy zląkłbyś się gdybyś był na miejscu Triwulda.»
«Drogi ojcze, — odpowiedziałem — sądzę że zląkłbym się niesłychanie.»
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.