przyjaźni dzielnych towarzyszów o których ten mu wspominał. Monaldi w te słowa mu odrzekł: «Dziwi mnie to że niemając serca ukarać własnej żony, myślisz że ci wystarczy na zastąpywanie podróżnym na publicznej drodze. Wreszcie możemy się o tem przekonać; serce ludzkie składa się z tylu przeciwieństw. Chętnie przedstawię cię moim przyjaciołom, ale musisz wprzódy popełnić jakie morderstwo. Każdego wieczora po skończonej pracy, weź długą szpadę, zatknij sztylet za pas i przybrawszy postać nieco zuchwałą, przechodź się pod galeryą Madony. Być może że kto zażąda twojej pomocy, tymczasem bądź zdrów; oby niebo raczyło sprzyjać twoim przedsięwzięciom.»
Mój ojciec posłuchał rady Monaldego i wkrótce spostrzegł że różni wojacy jemu podobni a nawet zbiry, pozdrawiali go ze znaczącem spojrzeniem. Po dwóch tygodniach takiej przechadzki jakiś nieznajomy zbliżył się do niego i rzekł: «Oto masz pan sto uncyi złota. Za pół godziny ujrzysz przechodzących dwóch młodych ludzi z białemi piórami na kapeluszach. Zbliżysz się do nich jak gdybyś chciał im powierzyć jaką tajemnicę i rzekniesz półgłosem: «Który z panów jest margrabią
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.