Lunardo miała także drzewko, ale daleko mniej świetne od naszego.
Matka moja, o ile mogę ją zapamiętać, była nadzwyczaj dobrą i często pamiętam jak płakała myśląc o niebezpieczeństwach na jakie się jej małżonek narażał, niedługo jednak wystąpienie w jakim ubiorze lub klejnocie na przekor siostrze lub sąsiadkom, osuszało jej łzy. Radość z pysznego drzewka którem nas obdarzyła, była ostatnią przyjemnością jakiej doświadczyła. Niewiem jakim sposobem dostała zapalenia płuc i w kilka dni umarła.
Po jej śmierci nie bylibyśmy wiedzieli co z sobą począć, gdyby nadzorca więzienia niebył nas przyjął do siebie. Przebyliśmy u niego kilka dni, po których oddano nas w opiekę pewnemu mulnikowi. Ten przeprowadził nas przez Kalabryę i czternastego dnia przywiózł do Messyny
Ojciec mój wiedział już o śmierci swej żony, przyjął nas z rozczuleniem, kazał rozesłać maty obok swojej i przedstawił mnichom którzy przyjęli nas do liczby dzieci służących do mszy.
Służyliśmy więc do mszy, ucierali knoty świecom, zapalali lampy, resztę zaś dnia łotrowaliśmy na ulicy tak dobrze jak w Bene-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.