Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

wencie. Zjadłszy zupę przysyłaną nam przez mnichów, ojciec dawał każdemu z nas po bajoku na kasztany i obwarzanki z któremi szliśmy bawić się w porcie i powracaliśmy dopiero późno w nocy. Ostatecznie, na świecie nie było szczęśliwszych od nas uliczników, gdy wtem wypadek o którym dziś jeszcze nie mogę mówić bez wściekłości, postanowił o całym losie mego życia.
Pewnej niedzieli, właśnie gdy miano zacząć nieszpory, przybiegłem przed kościół obładowany kasztanami które zakupiłem dla siebie i moich braci, i dzieliłem między nich ulubiony owoc. Wtem zajechał przed kościół przepyszny powóz zaprzężony sześcią końmi i poprzedzony dwoma lózakami tej samej maści, wedle zwyczaju przyjętego tylko w Sycylji. Otworzono drzwiczki i naprzód wysiadł jakiś pan z panią, za niemi ksiądz, nareszcie mały chłopczyk mego wieku, prześlicznej twarzy, ubrany w bogatą węgierkę, strój jaki powszechnie w ówczas pańskie dzieci nosiły
Węgierka z szafirowego aksamitu, haftowana złotem i oszyta sobolami, spadała mu niżej kolan i pokrywała wierzch jego żółtych safianowych bucików. Na głowie miał koł-