kazał mi język. Trzymałem kamień w ręce, rzuciłem go i Principino padł na wznak.
Natychmiast zacząłem uciekać i zatrzymałem się dopiero na drugim końcu miasta. Tam spotkałem małego znajomego mi kominiarczyka który zapytał mnie dokąd szedłem?.. Opowiedziałem mu całą przygodę i ten zaprowadził mnie do swego majstra. Właśnie brakowało mu chłopców, niewiedział gdzie ich szukać do tak przykrego rzemiosła, chętnie mnie więc przyjął. Zaręczył że nikt mnie nie pozna skoro sadzami twarz uczernię i że drapanie się po dachach i kominach było nauką często nader użyteczną. Później, nieraz byłem winien życie nabytej w ówczas zręczności.
Z początku dym i woń sadzy sprawiały mi nieprzyjemne wrażenie, ale na szczęście byłem w wieku w którym można przyzwyczaić się do wszystkiego. Już od sześciu miesięcy wykonywałem nowe rzemiosło, gdy mi się wydarzyła następna przygoda.
Byłem na dachu i przysłuchiwałem się którym dymnikiem odezwie się mój majster, gdy zdało mi się żem usłyszał głos w sąsiednim kominie. Spuściłem się czem prędzej, ale pod dachem znalazłem dymnik rozdziela-
Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.